Nieprzecięty wrzód i nieoczyszczona rana traktowane powierzchownie maściami prowadzą w najlepszym wypadku do powolnego wchłaniania się ropy i głębokiego osłabienia organizmu.
Brak wyraźnego punktu zwrotnego i „rozmazanie” stanu przejściowego od komuny (nazywanej przez przytomnych Pierwszą Komuną) do niby-wyzwolenia było w istocie jednoznaczne z zacieraniem różnicy pomiędzy Dobrem i Złem, a które to zacieranie zapoczątkowano konsekwentnym fałszowaniem języka – podmianą znaczeń wyrazów i wprowadzaniem językowych nowotworów (także ciągłym używaniem starej „nowomowy”).
Od tamtego grudnia społeczeństwo polskie już się nie podniosło — tkwi w stanie subdepresyjnym, apatycznym, rozbite na rodziny i jednostki, zobojętniałe na los kraju. Resztki energii skierowują Polacy już tylko na własne, partykularne interesy oraz, z rozsądnego egoizmu, interesy najbliższej rodziny.
Owszem, pojawiają się nieliczne grupy ludzi, którzy rozumieją sytuację i usiłują bronić ojczyznę przed całkowitą zapaścią, próbują wybudzić Polaków z letargu. Na razie jednak nie mają oni co liczyć na szerszy społeczny odzew — jedni obywatele śpią, zgubiwszy złoty róg, drudzy, odurzeni chwilowym „urlopem w Tunezji”, tańcują na pogrążającym się „titanicu”, nie patrząc dalej swojego nosa.
Tym, którzy zginęli w podstępnej wojnie roku 1981 (na tzw. Liście Rokity jest około 132 osób) jesteśmy winni przynajmniej pamięć, skoro zmarnotrawiliśmy ich śmierć – zryw ku niezawisłości opłacony życiem.