Zanim zapłoną nasze biblioteki
Odwilż. W środku zimy.
Wilgoć wkręca w stawy swoje tępe palce
i próbuje osadzić cię w fotelu
z przynależną mu teką
końca sprawy. Gwizd kosa?
naprawdę? podnosi cię
z wyłożonych poduszkami odłogów życia
i wiedzie na balkon
– stary kos, czarny jak smoła, stary,
bo stare samce nie odlatują na zimę,
siedzi na brzozie i otwiera swój żółty dziób.
No może skleroza, może niedowidzi,
zmyliło go ocieplenie
po trzech tygodniach zimy, ale pieśń
pieśń dźwięczy jak dzwon w krysztale powietrza
a dalekie wieżyczki wschodu
podnoszą
zaróżowiony krąg słońca.
Wiersz ze zbioru Między tym a tamtym brzegiem