Polski cmentarz w Stanisławowie

_images_Mira_Kuś_dawny cmentarz_w_Stanisławowie_IMG_0925Stanisławów, Brama cmentarna do „parku”

Polski cmentarz w Stanisławowie został parę lat temu „uporządkowany”, tzn. przemieniony w park. Park zaiste dziwny; bo i jaki może być park zrobiony z cmentarza? Wchodzi się doń przez bramę cmentarną, a wśród alejek, lamp i ławek dla zakochanych gdzieniegdzie sterczy kikut kamiennego pomnika. Właściwie nie wiedzieć czemu pozostawiono tych parę nagrobnych obelisków. Dla „przyozdobienia” parku rzeźbami? Dla uzyskania efektu znieczulenia u tzw. człowieka radzieckiego przez celowe pomieszanie sacrum i profanum? Bo chyba nie chodziło o przypominanie spacerowiczom, że depczą po grobach, a właściwie po ludzkich kościach: cmentarz został zrównany z ziemią, a następnie -jak ze łzami w oczach opowiadał tamtejszy Polak- wjechano na teren cmentarza z walcami drogowymi, aby zmiażdżyć wystające z gliny kości. Ziemia, nim na nowo porosła trawą, podobno była niemal biała, przemieszana z „mączką kostną”.

_images_Mira_Kuś_cmentarz_Stanisławow_IMG_0927
W całym tym barbarzyństwie pomysł pozostawienia bramy cmentarnej oraz niektórych nagrobków w przestrzeni przeznaczonej dla rekreacji i rozrywki jest pomysłem szczególnie okrutnym, gwałtem na ludzkiej wrażliwości, a w szczególności na wrażliwości rodzin, które miały tam groby swoich bliskich. Groby w większości były zaniedbane, ponieważ wnukowie w wielu wypadkach mieszkają w Polsce i do niedawna nie mieli możliwości odwiedzenia mogił swoich przodków. A teraz wystarczy się wczuć w sytuację urodzonego w Stanisławowie wnuka, który jako dziecko kilkadziesiąt lat temu wraz matką i ojcem salwował się ucieczką na Dolny Śląsk, podczas gdy dziadkowie pozostali w mieście, bo chcieli dożyć swoich dni na ojcowiźnie. Wnukowi wreszcie, po latach, udaje się pojechać w rodzinne strony i pierwsze kroki w mieście kieruje na cmentarz, a tam… rozmiażdżone mogiły, usunięte pomniki i dziwna, biała glina pokrywająca zrównaną, płaską przestrzeń. Tyle zastał zamiast mogił dziadków, do których spieszył. To, że w znanym mi przypadku obyło się bez zawału serca, a skończyło na niedyspozycji wieńcowej, to był cud.

Fakt nie tylko rozwalcowania cmentarza, ale w ogóle naruszenia jego przestrzeni i nieprzeniesienia zmarłych w inne, odpowiednie dla nich miejsce jest nie do pomyślenia w Polsce. Jest nie do pomyślenia dla cywilizowanego człowieka. Ba, dla wielu plemion pierwotnych (np. dawni Indianie) nieuszanowanie spokoju zmarłego jest wielkim występkiem, który ściąga na plemię poważne kary. Co prawda dzisiejszy Europejczyk jest już mniej wrażliwy (znak chylenia się cywilizacji ku upadkowi) i jego stosunek do śmierci staje się coraz bardziej wynaturzony– opiera się przede wszystkim na strachu i wstydzie. Strachu przed bólem i definitywnym zakończeniem ziemskiej wędrówki, wstydzie z powodu starzenia się i chorowania. A co za tym idzie również pamięć o przodkach i dbanie o ich mogiły staje się coraz bardziej obce naturze goniącego za pieniądzem oraz rozrywką wygodnickiego obywatela Zachodu. Symptomatycznym staje się przypadek mojego znajomego, Polaka, mieszkającego u nas, w kraju, którego matka została kiedyś pochowana w Lubece czyli niegdysiejszym Bukowcu. Otóż kiedy znajomy chciał opłacić niemieckiemu cmentarzowi następne 20 lat za zachowanie grobu matki, spotkał się z kategoryczna odmową: 20 lat pamiętamy o zmarłym, to jest aż nadto, nie ma miejsca na takie sentymenty, 20 lat to góra, limit wyczerpany. Dzisiaj znajomy czuje się, jak mówi, podle każdego 1 Listopada. Przez 20 lat jeździł na grób matki położyć kwiaty, zapalić znicz, obecnie może go sobie zapalić symbolicznie na swoim biurku.

Być może już niedługo będziemy mogli dostać do rąk własnych prochy naszych bliskich i zakopać je na cmentarzu lub rozsypać zgodnie z życzeniem zmarłego np. w lesie, w górach, na łące, albo nurtem rzeki posłać do morza. Einstein nie chciał mieć grobu i polecił rozsypać swoje prochy z samolotu nad oceanem- wiedział, że i bez tego ma pomnik „trwalszy od spiżu”. Niemniej znakomitej większości z nas potrzebna jest jakaś choćby tabliczka z imieniem i datą, wmurowana np. w ścianę świątyni. Potrzebna dla umierającego jako przedłużenie jego tutaj bytności, potrzebna dla żywych, którzy pozostają, aby mieli gdzie złożyć kwiaty, zapalić świecę, podumać.
Stosunek do zmarłych jest jednym z wyznaczników poziomu cywilizacyjnego danej społeczności.

This entry was posted in artykuł and tagged , , , , . Bookmark the permalink.

Comments are closed.