Woody Allen, stanowiący błyskotliwy wyjątek od sformułowanej przez siebie reguły,
stwierdził był, że inteligencja u aktora jest cechą rzadko spotykaną. Ale tego, co się dzieje, gdy mamy do czynienia z dwu- i więcej pokoleniową rodziną aktorską, a więc
z nawarstwieniem genów, nawet Woody nie jest w stanie sobie wyobrazić:
„Poruszyła mnie nie tyle prawda historyczna, którą znałem z „Gazety  (…). My, Polacy,
nie mówimy o sobie źle. (…) Przywiązywaliśmy dzieci pod Cedynią jako tarcze i to jest
super” i dalej w tym samym stylu powiedział ostatnio aktor, skądinąd sympatyczny,
grający w „Pokłosiu”, syn krakowskiego aktora. I cóż Allenowi, w takim wypadku, z jego
inteligencji i wyobraźni, skoro nigdy nie słuchał radia Erewań?